Wychodząc od lekarza czy z apteki, często wczytujemy się w cudaczne zalecenia odnośnie pory przyjmowanych przez nas leków. Jeden z lekarzy każe nam przyjąć coś zanim zjemy posiłek, inny po lub w trakcie, a znów lekarka wypisze nam tabletki które należy połknąć dokładnie pół godziny przed śniadaniem. Nigdy nie zastanawiałam się nad celem tych terminów, dopóki sama nie dostałam tak paradoksalnej instrukcji. ,,Co to znaczy pół godziny przed posiłkiem?''- pytałam sama siebie. Czy powinnam zjeść coś w ciągu trzydziestu minut od połknięcia pastylki, czy może przynajmniej przez tyle czasu pozostać na czczo? A co jeśli to jest bardzo dokładnie sprecyzowany czas? Czy stanie się coś, jak zjem śniadanie pięć minut wcześniej? A może lepiej poczekać i spożyć ten posiłek po określonym okresie? I czy kawa też się do tego zalicza? Może mogłabym wypić wcześniej mleko? Zamiast męczyć się z codziennym dylematem co jeść i kiedy, wróciłam do źródła i zapytałam lekarza o co tutaj w ogóle chodzi! Połknięta tabletka wędruje do żołądka, gdzie jest rozkładana i wchłaniana do organizmu. Żołądek, który wydziela specjalny sok, ma bardzo kwaśne środowisko (ok. 1pH!). Jest to spowodowane zawartym w nim kwasem solnym, który rozpada się bezpośrednio na jony [H+]. Jednak po posiłku (który zazwyczaj jest zdecydowanie mniej kwaśny) środowisko staje się bardziej zasadowe i pH spada aż do 3. Pigułki są projektowane w ten sposób, by dostosować się do naszego systemy wewnętrznego. Jeśli rozkładają się w silnie kwasowym środowisku, musimy połykać je rano, kiedy nasz żołądek w czasie kilku godzin snu zdążył wrócić do swojej naturalnej równowagi. Reszta zależy już od czasu rozkładu leku. Czym szybciej tabletka się rozpadnie, tym szybciej możemy jeść przekąski. Natomiast, jeśli proces ten trwa dłużej, nasza niecierpliwość doprowadza do niecałkowitego rozkładu, a co za tym idzie, dużo mniejszej dawki leku niż zalecana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz